REALITY SHOW PACHNĄCE ŻYWICĄ
 
Któż nie lubi programów przyrodniczych? W każdym razie dla mnie, wychowanego na czarno-białych filmach Puchalskiego, są one obecnie, gdy już zakończyłem etap edukacji szkolnej, głównym źródłem wiedzy z zakresu geografii i przyrody. Szczególnie lubię zaś reportaże z życia dzikich plemion Afryki i Ameryki Południowej.
Ostatnimi czasy odkryłem jednak jeszcze jeden typ filmów z życia dzikich - reality show. Włączasz tv i widzisz jak rodzimi tubylcy, wyglądający jak uciekinierzy z mu-zeum osobliwości, jedzą, piją, rozmawiają (mam nadzieję, że dobrze odczytuję te strzępy urywanych pomrukiwań) pracują, kopulują we własnym, nigdzie indziej poza ekranem nie istniejącym świecie. I przezwyciężają potwornie ciężkie problemy własnej egzystencji, takie jak krzywe spojrzenie "koleżanki", utrata adoratora, od-mienny sposób myślenia, bo oczywiście otwarta jest tylko granica absurdu, rzeczywiste zaangażowanie ideowe to niedopuszczalna nietolerancja. I toczy się to monotonnym trybem rozwoju cywilizacyjnego w pigułce, czyli przełamywania kolejnych tubylczych tabu.
A telewidz ogląda to z identycznym nastawieniem jak dokument z życia Pigmejów, podjada chipsy, popija piwem, a potem naciska guzik pilota i wraca do rzeczywi-stości. Spokojny bo wie, że dziki jest w bezpiecznej od niego odległości. Jak stąd do... następnego odcinka.

Dariusz Magier
POWRÓT
 
© Dariusz Magier. Prawa autorskie zastrzeżone.
Pierwodruk: Reality show pachnące żywicą, "Wspólnota Powiatowa" 2004, nr 22, s. 8.