Radzyńskie "Who is who?" na wesoło

Wiemy, kto jest kim w Radzyniu


Jak nie wypali, to przynajmniej będę miał temat do felietonu – pomyślałem sobie gdy wymyślaliśmy i próbowali wcielić w życie pomysł, który nazwaliśmy „Radzyńskie «Who is who» na wesoło”. Ale jak już przyszło co do czego, jakoś nie cieszy mnie pisanie tego tekstu. Można, co prawda, nawiązać do klasyków i mówić, że po pokoleniach miernych przychodzą pokolenia wartościowsze, ale po co? Bo po cóż miesić coś, o czym wiadomo od dawna – jest źle z reprezentantami.
O tym, że elity wyrżnięto w latach 1939-1956 słyszeli niemal wszyscy. Z tego, co reprezentowała wierchuszka państwowo-partyjna do 1990 roku – zdają już sobie sprawę niektórzy. Dodatkowo, w ciągu ostatniego 20-lecia ośmieszono i zdezawuowano termin „elita”. Wiedzieliśmy to, dlatego w projekcie akcji nie epatowaliśmy nim, nadmieniając, że chodzi raczej o upamiętnienie kadry piastującej kierownicze stanowiska i osób, które są rozpoznawalne w społeczności radzyńskiej, mają coś do zaoferowania innym, a przez to kształtują dzień dzisiejszy. Ot, taki portret zbiorowy, który – żeby było zabawnie – postanowiliśmy pokazać w karykaturze. Grupa wybranych osób, do których skierowano zaproszenie, była zaś rzeczywiście elitarna, bo sięgnęła niewiele ponad 150 osób w 16-tysięcznym mieście. Wszystkie wymienione są na stronie www.rasil.home.pl. Już na początku (bez zbytniego optymizmu) uznaliśmy, że akcja będzie miała sens, jeśli swój akces zgłosi przynajmniej trzecia część zaproszonych, czyli 50 osób. Dostaliśmy niecałe trzydzieści zgłoszeń.
To dobry wynik. Nie aż tak dobry, by realizować pomysł „Radzyńskiego «Kto jest kim» na wesoło”, ale dla nas pozytywny. To więcej niż ostatecznie wynegocjował Abraham z Bogiem odnośnie Sodomy.
Nie znamy wszystkich przyczyn, które mogły zniechęcać ludzi od przystąpienia do akcji. Wiemy o kilku: że nie interesuje ich to, „nie mają parcia”, że ta lista nazwisk nic nie znaczy, bo to przypadkowi urzędnicy, że to pomysł na wyciągnięcie pieniędzy od ludzi, że boją się karykatur (gdyby zdjęcia to i owszem), że nie chcą występować obok osób, których nie lubią, lub że mają ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś głupoty (za 5 lat ta pilna sprawa będzie nic nieznaczącym epizodem, podczas gdy efekt naszej akcji z każdym rokiem nabierałby wartości). Wreszcie, że Krupski i Magier są „be”. Wszystkie one potwierdzają, niestety, znane socjologiczne argumenty na kryzys elit, pewną przypadkowość piastowania funkcji publicznych, brak wyobraźni, niezrozumienie dla działania społecznego i ucieczkę od spraw publicznych ku własnej szufladce zawodowej.
Tym bardziej chcielibyśmy podziękować tym, którzy odpowiedzieli na zaproszenie. Trudno zastosować jakiś klucz, który by wyjaśniał, kto zgłaszał swój akces do projektu. Warto te nazwiska wymienić, nich one będą materiałem dla tych, którzy kiedyś, po latach będą opisywali obraz życia społeczno-kulturalnego Radzynia w roku 2009: Adam Adamski (Rada Miasta), Edward Bajko (Spomlek), Mariusz Bober (kultura), Grzegorz Duszyński (SP ZOZ), Dariusz Gałan (Uniwersytet Trzeciego Wieku), Agnieszka Gątarczyk (historyk), Dariusz Hankiewicz (SP ZOZ), Anna Ilczuk (PUP), Mirosław Koczkodaj (RKF Klatka), Andrzej Kotyła (nauczyciel, dziennikarz), Katarzyna Krupska-Grudzień (Agencja Rozwoju Lokalnego), Arkadiusz Kulpa (kultura), Marek Leszczynski (artysta-malarz), Ryszard Łoboda (Urząd Statystyczny), Monika Mackiewicz (Grot), Robert Mazurek (PTTK), Tomasz Młynarczyk (fotografik), Jadwiga Pawełczak (Powiatowy Lekarz Weterynarii), Marzena Piecak (Urząd Miasta), Tadeusz Pietras (LO), Tomasz Pietrzela (RIR), Jerzy Rębek (poseł na Sejm), Tadeusz Semeniuk (nauczyciel), Tadeusz Sławecki (poseł na Sejm), Łukasz Szymański (Wspólnota), Kazimierz Szynkaruk (Urząd Miasta), Robert Targoński (MOPS), Mieczysław Zając (Rada Miasta). To silna i bardzo dobra reprezentacja.
I mówcie, co tam sobie chcecie, „Radzyńskie «Who is who» na wesoło” – to był jeden z naszych lepszych pomysłów. Pozostaje mieć nadzieje, że uda się nam zrealizować projekt w innym czasie, wydać książeczkę z karykaturami za własne pieniądze i nie pytając nikogo o zgodę. Pogodzimy wtedy - niejako pod przymusem - wszystkich politycznych przeciwników, wylansujemy przesadnie skromnych i wyleczymy z kompleksów (lub wpędzimy w gorsze) różnego rodzaju nadwrażliwców. Ciekawe, czy wtedy sięgną po nasze wydawnictwo.


Przemysław Krupski & Dariusz Magier